POLSKO JAKA JESTEŚ ?
( na podstawie teczki Bolka)
Mimo , że doszło już do pewnych wyjaśnień, nadal jednak podsycany jest ogień z jednego pieca w którym huczy. Wałęsa kłamie, Wałęsa zdradził. Kogo, kogo i kiedy? Skoro on kłamie, to kłamie również J. Kaczyński, bo oświadczył, że widział dokument na odmowę współpracy Walesy ( ta sama data co na sprzecznym dokumencie)? Kłamią też grafolodzy, którzy dokument o odmowie współpracy zbadali dokładnie wiele lat temu? Kłamią sądy, które na podstawie badań, ustaliły tamte dokumenty za autentyczne? Kłamie też (obecnie) grafolog, który publiczne oświadczył, że w dokumencie o współpracy są oznaki odwzorowywania ( podrabiania) pisma Wałęsy? Kłamie też sama teczka , która powiększyła się cudem o jedną stronę? (W spisie treści teczki jest jedna strona mniej niż w dokumentach.) Wszyscy kłamią, prawdę mówi tylko idea, Wałęsa był Bolkiem. Ludzie trochę opamiętania. Należycie do elit z wysokim poziomem inteligencji. Mówię do napuszczaczy. KISZCZAK w trumnie teraz rechocze, aż wieko od niej podskakuje. Porzućcie mentalność kibola stadionowego, żądnego krwi. Tak, mentalność ta zapanowała nawet wśród niektórych ludzi, uznawanych dotychczas za autorytety. Nie wydawajcie osądów, aż się wszystko wyjaśni. Dla niektórych sprawa Wołynia też jest oczywista, choć wiele w niej kłamstw, zlej propagandy. Przecież film to pokazuje, mówią niektórzy. Dla mnie jest jednak jasne, i od dawna, że to w dużej mierze to intryga NKWD. Jak duża? Właśnie to staram się zbadać i upublicznić. Nie jestem żadnym autorytetem. Napisałem tylko sześć książek w tym dwie bajki i dwa tomy wierszy. Nic takiego. Staram się być tylko człowiekiem myślącym i nie mam natury widza z trybun Koloseum.
Jestem daleki od osądów kogokolwiek. Dlaczego ? Bo jest kilka opcji, kilka logicznych tłumaczeń. Nie zapominajmy , że SB w tamtym okresie fałszowało wiele dokumentów. Z więzień powyciągano najlepszych fałszerzy. Nie tylko na okoliczność Nobla Wałęsy. Kiszczak i spółka prowadziła robotę dwu – frontowo. Miała na celu obalić władzę Jaruzelskiego i rozprawić się z Solidarnością. Zabicie Popiełuszki, nie było powodem puszczenia nerwów sbeków. To założony plan Kiszczaka i jemu podobnych, do obalenia władzy Jaruzelskiego i rozprawienia się z solidarnością. Jaruzelski był zbyt silny, żeby go ot tak wyrzucić. Miał za sobą całą armię. Przeszkadzał jednak opcji Kiszczak w przejęciu władzy silnej ręki. Przy konfrontacji siłowej kilka chwil i by było po sbekach. Natomiast nastawienie społeczeństwa w którym władza, morduje księdza, dawała dużą pewność, że społeczeństwo ruszy. Na czele stanie Solidarność. Wtedy bez problemów zdejmie się Jaruzelskiego, przejmie władzę i zrobi porządek z Solidarnością, klerem itd. To wszystko było bardzo perfidne. Czy Jaruzelski o tym wiedział? Myślę, że tak, tylko z kim miał się z tym podzielić. Czy Wałęsa o tym wiedział? Może, w pewnym okresie zdał sobie z tego sprawę. Ale to tylko moje dywagacje na temat. Jeżeli tak, to szybko zrozumiał, nie pora i czas informować o tym społeczeństwo. Dlaczego? Dlatego, że wśród wielu zaczęto by mówić i wątpić w wiele spraw. Nazwano by go sprzedawczykiem. Teraz też wielu nazwało go robolem , zdrajcą, kłamcą. Nie wiem, czy dlatego żeby podnieś swoją własną i wątpliwą wartość, dla kariery, czy z głupoty ? Nie mój to problem, czy było im wstyd, czy nie mogli patrzeć na siebie w lustrze, że takie niby nic, zwykły robol osiągnął tak wiele, a oni faktycznie są zerami? To ich problem. Natomiast plucie na Polskę i wielkich Polaków, to nasz problem. A polityka jest taka jaka jest. Proszę jednak wszystkich. Mniej plucia, mniej podziałów i osądów. Więcej dialogów między podziałami partyjnymi , mniej śliny z jadem i wytykania – ten komuch, ten pisiol, tamten jeszcze inny. Bo to do niczego dobrego nie prowadzi. Jesteśmy wszyscy Polakami i kochamy nasz kraj. Jak tak i to prawda, to proszę, przestańmy go traktować jak piłkę na boisku.
Teczki? Rzeczy które powoli wychodzą z teczek. Jak na przykład potwierdza się, że atak ZSRR na Polskę był bardzo prawdopodobny, morderstwo Popiełuszki – to spisek SB zmierzający do definitywnego pogrążenia Jaruzelskiego, listy Passęta i Celińskiego z poparciem dla ówczesnego rządu ( myślę, że mogli mieć większą wiedzę niż inni i widzieli powstający dialog? Nie wiem.). Dlatego ja zawsze mówię – nie mów hop, zanim rowu nie przeskoczysz. Myślę ( mam nadzieję), że wyjdzie jeszcze wiele spraw. Ja przynajmniej na razie nie będę nikogo w chwili obecnej wytykał palcem i robił sabatu czarownic. Kiedy będą mówić, że ktoś postąpił źle, zawsze zapytam się dlaczego ( bo to ważne) i to bez względu na to z jakiej on opcji politycznej pochodzi. Jestem człowiekiem wolnym i nie obciążonym żadną partyjnością. Dlatego zawsze potrafię stać z boku i trzeźwo myśleć, nie bojąc się, że moich słów, moja partia nie zaakceptuje. Myślę i widzę, że nie wszyscy mają taka swobodę. Uważam też, że ideologiczne zacietrzewienie, nie prowadzi do niczego dobrego. Na pewno nie do odkrycia prawdy. Myślę, że to jest to, na czym nam wszystkim powinno zależeć najwięcej. Możemy się sprzeczać, stawiać argumenty za i przeciw. Możemy wysuwać swoje punkty widzenia i swoje racje. Jednak jakikolwiek partyjny interes powinien stać z boku. Bo chyba chcemy dociekać prawdy?
(Nie mówię, że należenie do jakiejś partii , czy bycie jej sympatykiem to coś złego. To sprawa prywatna każdego z nas, jego sumienia, rozumienia wielu spraw.)
Ostatnie wypowiedzi napawają optymizmem, że nasz naród potrafi ze sobą rozmawiać. Był czas, że w necie, mediach było widać, że kiedy jeszcze sznurek był na zawiązanych teczkach, co niektórzy mieli już pełną wiedzę i gotowy osąd. No cóż przykre to, bo wśród nich było również kilku ludzi uznawanych za autorytety. Nikt jednak nie przypomniał sobie, że kiedy Wałęsa miał dostać Nobla, SB przygotowywało dokumenty do jego kompromitacji. Być może, że to właśnie te dokumenty? Dziwię się ludziom nauki, intelektualistom, autorytetom. Jest wiele spraw nie jasnych. Jedne ważne, inne bez znaczenia. Czy to, aż tak ważne, że kogoś do stoczni podrzucił kuter Marynarki Wojennej. Padnie mit, może za tym sprawa polityczna, współpraca? Nie. To była decyzja załogi kutra, kilku osób i żadna w tym wielka polityka. Zobaczyli człowieka chodzącego po nadbrzeżu, kombinującego jak dostać się do stoczni i zapytali czy go nie podrzucić wodą.To wszystko, zero współpracy, polityki. Na chwilę zrobił się z tego lokalny szum, wyciszony w tamtej J. W. Chłopaki o mało co z wojska za ten wyczyn nie wylecieli. Tłumaczyli się, że chcieli pomóc robotnikowi który spóźnił się do pracy. Wszyscy wiedzieli, że to ściema, ale przyjęto to tłumaczenie i sprawę wygasła. Pasażer też ich nie wydał. Czy to ma znaczenie? Nie. Powtarzam, w tym było zero polityki. Następne, ten człowiek który zginął i był niesiony na drzwiach, stał się bohaterem jako Wiśniewski. Naprawdę nazywał się Godlewski. Jednak Wiśniewski stał się symbolem, śpiewano o nim i tak już zostało. Skąd to wiem? Bo ten co zginął, był akurat znajomym moich znajomych. I nie był on wcale robotnikiem. Jego rodzice byli naukowcami, on chyba jeszcze wtedy studiował, ale tego nie jestem pewny. Nie szedł też w proteście pod Komitet Wojewódzki. Po prostu zbieg okoliczności, znalazł się akurat w tym miejscu. Umarł tak samo, ale robić bohatera z przypadkowego przechodnia? Dużo jest takich mitów. Cofnijmy się trochę w historię. A kasztanka naczelnika? Żaden koń tak długo nie żyje. Byłby to koński rekord Guinnessa. Stała się jednak symbolem i tak zostało. Tych koni w sumie było chyba 2 czy 3 sztuki. Nie ważne. Czy Solidarność bez zgody i aprobaty ówczesny władz mogła zrobić przewrót? Moim zdaniem i nie tylko moim, nie. Były natomiast dwa obozy. Ten Kiszczaka który mówił, że nadszedł czas na ostateczną konfrontację i całkowita likwidację ruchu Solidarności. To co nie zmieściłoby się w polskich więzieniach, miało wakacje w gułagach zagwarantowane. Drugi obóz, Jaruzelskiego mający władzę w rękach i chcący się władzą podzielić. Podzielić w mądry sposób, bez rozlewu krwi i awantur, do których mógł w każdej chwili włączyć się Wielki Brat zza Buga. Wielu jednak opluwa generała. Myślę, że teraz też kilku napluje na mnie. Sądzę jednak, że kiedyś historia się obroni i to na spokojnie. Nie ważne. W latach 80/90 był czas tworzenia bohaterów i pokazywania heroizmu. I tak się stało. Jest w tym wszystkim trochę mitów. Prawda jest taka, że nastąpił podział władzy, a nie całkowite jej oddanie. Jaruzelski uspokajał i tłumaczył stronom będącym za zmianami politycznymi -jeszcze nie czas na gwałtowne działania. To samo mówił Wałęsa. Małymi krokami zajdzie się dalej, niż biegiem. Społeczeństwo chciało jednak igrzysk. A więc mu je podawano. Likwidacja PZPR – następna sprawa. Nagła i dla niektórych niespodziewana. Nawet działacze tej partii jadący na zjazd nie wiedzieli, że taka decyzja zapadnie. Opcja Kiszczaka była więcej jak pewna, że nastąpią decyzje dotyczące likwidacji Solidarności, w sposób definitywny. Ufali, że partia podejmie taką decyzję. Likwidacja była przygotowana w dużej tajemnicy i zaskoczyła wielu, nawet tych będących u władzy. Tak to była metoda małych kroków. Przyszedł czas na takie decyzje i je podjęto. Prawdziwe historie czasami inaczej wyglądają niż te pisane. Tych w życiu faktycznych prawd, to wiele rozmów Polaków, tych którzy potrafili stanąć między podziałami. Tych dla których Polska była najważniejsza. Było ich wielu, wymienię tylko dwóch – Wałęsa, Jaruzelski …. Zamiast wytykania typu, ten komuch, tamten nie, prawdziwy podział powinien inny. Na prawdziwych Polaków i tych drugich którzy nimi nie są. Dla potrafiących utrzymać dialog i na głupców, żądnych rozrób. Ale niewielu potrafi to zrozumieć. A teraz możecie śmiać się pluć, nazwać mnie nawet idiotom. Możecie mówić, że moje sześć książek wrzucicie do śmietnika. To już wasza sprawa. Pada też pytanie wielu – czemu Wałęsa powiedział teraz – tak podpisałem. Bo widział to wielkie szczucie, napad na niego elit różnych opcji, którzy ryzykując dobre imię autorytetów, (nie wiem z głupoty czy chęci kariery) postawili na jedną kartę. Opluć Wałęsę. Już to pisałem, ale powtórzę. Wieko trumny podskakuje od śmiechu Kiszczaka. Zagrał mecz zza grobu i go wygrał. SB konta naród 1:0, dla SB. Znowu ferment, znowu zbłaźnienie się wielu ludzi, którzy mieli do tej pory status autorytetów, obecnie zyskali zmianę jego nazwy na status głupców i oszczerców.
Czy współpraca między podziałami, opcjami politycznymi, wiernymi, a ateistami, etc., jest możliwa? Myślę, że tak i mam na to nawet przykład z życia, z czasów moich dziecięcych lat. Z czasu pobytu na wakacjach. Mój wujek mieszkał w Karminie k. Pleszewa woj. Wielkopolskie. To duża wieś i był tam PGR specjalizujący się w hodowli pszczół. (Był chyba, kierownikiem pasieki.) Miejscowe elity to ksiądz, sekretarz PZPR i kilku innych. Wszyscy żyli w zgodzie. To lata 50-te , lata Bieruta . Wieczorem ta elita spotykała się na brydżu. Wzajemnie sobie pomagali, przy brydżu radzili nad dobrem wsi. Sekretarz PZPR dostał przydział na służbowe radio. To radio w niedzielę było w kościele i wierni słuchali mszy. Jak się nie mylę z Watykanu. Natomiast z ambony podczas ogłoszeń parafialnych ksiądz mówił o tym kiedy odbędzie się zebranie POP danej komórki. Ci ludzie żyli w symbiozie, społeczeństwo też. Ja byłem wtedy dzieckiem. W wieku dorosłym, ten temat wrócił kilka razy w rozmowach. Co tych ludzi połączyło? Wszyscy byli myśliwymi i któryś z nich na polowaniu wpadł na pomysł, po co walczyć, jak można współpracować. Jak to się skończyło? Normalnie. Doszło to wyżej, sekretarza chyba zamknęło UB, księdza gdzieś przeniesiono. Nie znam dalszych losów tych ludzi. Dla mnie jednak został przykład – takie rzeczy są możliwe. Trochę dobrej woli ze strony tych co mają władzę. Ludzie z tej wsi sami wybierali kto za ateizmem, kto za Bogiem. Nikt ich za przekonania nie wytkał palcem. Zbyt pięknie by to akceptować? Nie, lepiej na bagnety i zniszczyć tych drugich?
Czy są jeszcze autorytety? No właśnie kilka chyba padło. Nie wiem, z niskich pobudek, czy z głupoty. Ja sobie wziąłem głęboko do serca pewne słowa które padły kiedyś pod moim adresem w pewnej grupie dociekającej prawdy historycznej. Są to słowa – wystarczy jedno zdanie mówiące nieprawdę w całym tekście prawdy, a wszystko staje się mało wiarygodne i wątpliwe prawdy ( chodzi o sens , a nie dokładną wypowiedź) . Tak to prawda. Dziękuję za te słowa. One przydałyby się wielu ludziom. Może wtedy znowu byłyby autorytety?
Autorytetów i prawych ludzi jak na lekarstwo. Z przykrością muszę stwierdzić, że tak jest. Podgrzewa się społeczeństwo do igrzysk między sobą. To przykre. Każdy ma prawo do własnego zdania, oceny i dyskusji. To jest budujące, bo wnosi jakiś nowy obraz, tok rozumowania, pokazuje coś na co nie zwracano uwagi. Natomiast osądy, plucie, wieszanie i wytykanie? Daleki jestem od tego. Myślę, że nawet jak coś się dzieje złego, to dochodzenie prawdy dlaczego tak się dzieje, przyczyn, powodów, jest o wiele ważniejsze, niż krzyki – powiesić go. Nie powinniśmy się dawać wmanewrować w żadne awantury polityczne, czy budowanie czyś karier na plecach narodu. Nie mówię w tej chwili nawet o ludziach władzy, tylko o tych co są maluczkimi i zobaczyli okazję do wejścia na kolejny szczebel grzędy kariery.
Nie karzę ludziom milczeć. Róbmy to bez emocji, populizmu, robieniu sobie lub drugim karier politycznych, załatwianiu stołków metodą plucia jadem i wytykania. Dajmy pracować historykom, ekspertom, naukowcom wszystkich potrzebnych branż, bez presji społecznej i zbędnych emocji. Nie ma ludzi kryształowych. Każdy ma jakieś słabostki, braki, rysę. Chcemy o czymś mówić – proszę. Ale traktujmy to normalnie. Mówmy ludzkim głosem. Każdy z nas popełnił jakieś błędy w podejmowaniu decyzji. Ci wielcy chyba też. Niema ludzi z kryształu, stali czy innego budulca. Takich nieskazitelnych. Oceniajmy ich za dokonania. Powinniśmy to zrozumieć i przyjąć za normalność. Oceniajmy za dokonania, umiejętność dialogu i doprowadzeniu sprawy do pozytywnego zakończenia.
Na koniec dodam, że Solidarność, to nie tylko Wałęsa. Bo niektórzy zaczynają mnie oskarżać, że to właśnie pokazuję w moim felietonie. Tak nie jest. To dziesiątki tysięcy ludzi, którym zawdzięcza się przemiany. Wałęsa stał się przywódcą, ikoną, symbolem tego ruchu. Nikt tu nie chce pomniejszać dokonań tego ruchu, ani ludzi którzy w nim uczestniczyli. Bo gdyby nie wszystkie kolejne etapy przemian, strajki, rozmowy, wszystko co się wydarzyło, obecnej Polski raczej by nie było. Nie twierdzę też, że to Wałęsa i Jaruzelski usiedli sobie przy kawie i zmienili Polskę. To długi proces wielu dialogów, czasami krwi i cierpień, doprowadził do rozmów. W końcu przyszedł ten moment, na wprowadzanie zmian i aprobatę części ludzi ze strony rządowej.
Wojciech Paweł Wiatr
W związku z tym, że mój felieton wzbudził duże zainteresowanie, czasami emocje, postanowiłem temat rozszerzyć. Na razie mam niewiele bo tyko 26 stron. Zajmie to trochę czasu, ale myślę, że do końca miesiąca zamknę pisanie i zostaną tylko techniczne obróbki materiału. Zobaczymy.